Nie
miałam pojęcia, co dokładnie się wydarzyło. Jedyne, co
usłyszałam we własnej głowie, to: panika. Było ciemno,
strasznie i niezbyt ciepło. Zimny wiatr otulał moje ciało,
powodował, że czułam się tylko gorzej.
Ciepła
ciecz spływała z łuku brwiowego, oraz ust. Językiem przejechałam
po własnych zębach upewniając się, że wszystkie są. Na moje
szczęście, pokaleczyłam jedynie język podczas uderzenia. Miałam
spuchnięte usta, z których na pewno sączyła się krew. Nie miałam
jak sprawdzić stan swojej twarzy.
Bolała
mnie prawa noga, ale szłam przed siebie jeszcze kilka metrów.
Upadłam na kolana, gdy tylko weszłam do brzegu lasu. Obejrzałam
się za siebie. Nikt nie podążał. Zakręciło mi się w głowie,
gdy chciałam ponownie stanąć na nogi.
Miałam
wrażenie, że tylko ja przeżyłam. Chciałam mieć nadzieję, że
się myliłam, że oni nadal oddychali. Nikt poza mną nie opuścił
zniszczonych samochodów. Oba stały po bokach, z wgiętymi blachami.
Światła lamp już dawno zgasły, zapewne powybijane od uderzenia.
Przez chwilę byłam w totalnym szoku.
Przeczołgałam
się w stronę aut, gdy do mnie doszło, że ktoś może potrzebować
pomocy. Na moje nieszczęście nikt tędy nie przejeżdżał. A
jeszcze gorzej, że nie miałam pojęcia, gdzie tak naprawdę byłam.
Miałam
nogi jak z waty, ale wstałam podpierając się o jakieś drzewo.
Rozpędziłam się, i zaczęłam biec, byleby za szybko nie upaść.
Nie miałam pojęcia, czy ponownie wstałabym.
Kulałam
na nogę, a ból rozprzestrzeniał się po kościach. Jednak nie na
tym chciałam się skupić. W momencie poczułam się jeszcze gorzej.
Chwilowa
adrenalina zamieniła się w histeryczny płacz. Obawiałam się tak
wielu rzeczy. Począwszy od wyglądu, a skończywszy na
konsekwencjach. Tak, okazałam się egoistką, ale to tylko chwilowy
stan. Jak na całe zdarzenie, trzymałam się dość dobrze. A może
tylko tak mi się zdawało. Moja płacz przeistoczyła się w głuchą
ciszę.
Coś
zaszeleściło w krzakach, a po jakieś minucie uspokoiło się. Nie
chciałam, by coś mnie zaatakowało, szczególnie w tym momencie.
Drzwi od zgniłozielonego Audi były w pół otwarte. To z nich
wyczłaponiłam się wcześniej, a teraz wracałam z powrotem. Pomimo
bólu moja świadomość nie utraciła się. Szukałam znajomych
sylwetek. Mój brat siedział z przodu na miejscu pasażera majacząc
o bolącej ręce. Kierowca był nadal nieprzytomny, przynajmniej tak
zgadywałam. Obawiałam się tak wielu rzeczy. Miałam nadzieję, że
dobry kumpel nie wyzionął ducha. W momencie zależało mi na nim
bardziej, niż na samej sobie. Przeszyły mnie wspomnienia z nim
związane. Spojrzałam na brata.
– Adi!
– mój głos załamywał się. Jęczałam, zamiast krzyczeć. –
Adrian! Żyjesz? – nagła ciemność otoczyła mnie, a sylwetki
młodych facetów stały jak za mgłą. Musiałam zemdleć.
........
🐺
Meow!
Cześć, kociaki! Wystartowałam z nowym opowiadaniem - możecie już czytać Prolog. Może i nie napisałam dość długiego wstępu opowiadania, ale obiecuję, że rozdział będzie obszerny!
Mam nadzieję, że jest tu ktoś, kto będzie czytał - i tym samym wspierał mnie :)
Oczywiście możecie podawać linki do swoich blogów - możliwe, że spodoba mi sie któreś z Waszych opowiadań i pozostanę czytelnikiem.
Dziś musiałam zamówić nową baterię do laptopa ;/ bo po kilku latach "zepsuła się", więc nie mogę tak całkiem bezprzewodowo używać sprzętu.
Nowy rozdział może pojawić się za tydzień, lub dwa, gdyż dokańczam moje pierwsze opowiadanie :) A już jestem prawie na finiszu, kochani!
A jak spędziliście majówkę? U mnie to od tygodnia pogoda dość paskudna (deszcze, wiatry, zero słońca) i mam katar ;/
Miałam (przedwczoraj) piękny sen. Śniła mi się pewna osoba, z którą nawiązałam świetną relację - i sądzę, że ta postać pojawi się w tym opowiadaniu. W jakimś sensie "ożywię ją tu". Ok, kończę paplaninę. Jeszcze raz zapraszam do odwiedzania, czytania i komentowania!
Pozdrawiam.
Purrsephone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz